Pogrzeb śp. ojca Leona Witka OMI, oblata pochodzącego ze Zdun '2020
W Lublińcu odbyły się uroczystości pogrzebowe śp. o. Leona Witka OMI. Zmarł w wieku 86 lat, kilkanaście lat przepracował na Białorusi. Żegnała go rodzina, Zgromadzenie, księża diecezjalni wraz z proboszczem rodzinnej parafii zmarłego w Zdunach (diecezja kaliska) – ks. Krzysztofem Ślicznym, Przyjaciele Misji Oblackich, parafianie z Lublińca. Na uroczystości pogrzebowe przybyła także ponad 20-osobowa grupa wiernych z parafii pw. św. Eugeniusza de Mazenoda w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie ojciec Leon pomagał duszpastersko przez ostatnie lata swojego życia.
Liturgii pogrzebowej przewodniczył o. Paweł Zając OMI – prowincjał, który na wstępie Mszy świętej odczytał list kondolencyjny biskupa grodzieńskiego – Aleksandra Kaszkiewicza:
W imieniu wszystkich kapłanów, osób konsekrowanych i ludu wiernego diecezji grodzieńskiej, przesyłam najserdeczniejsze kondolencje Przewielebnemu Ojcu Prowincjałowi, całej Rodzinie Zakonnej, a także Rodzinie i Bliskim Zmarłego.
Śp. Ojciec Leon Witek OMI część swego życia kapłańskiego poświęcił posłudze duszpasterskiej w diecezji grodzieńskiej. Przez 19 lat z wielkim oddaniem i poświęceniem pełnił posługę proboszcza w parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Zareczancze (Balla Kościelna). Nie ulega wątpliwości, że swą gorliwą, bezinteresowną posługą kapłańską, zapałem apostolskim, a także osobistym świadectwem życia przyczynił się do odnowy duchowej i moralnej naszych wiernych – napisał biskup z Białorusi.
Kazanie wygłosił o. Wiesław Nowotnik OMI z Kędzierzyna-Koźla.
Spotkałem w moim życiu człowieka, oblata, księdza szczęśliwego. To było widać na twarzy i w każdym geście., w każdym spojrzeniu. Przeżywał piękne człowieczeństwo i tym zarażał wszystkich, których dotknął na swojej drodze życia. (…) Jak on kochał człowieka, jak on kochał kapłaństwo – mówił kaznodzieja.
Przywołując historię życia śp. ojca Leona, o. Wiesław Nowotnik podkreślał wielkie przywiązanie zmarłego do rodziny, parafii, z której pochodził – wszystkie osoby i miejsca otaczał nieustanną modlitwą.
Był zawsze duszpasterzem, nawet gdy choroba go miażdżyła. Gdy już brakowało pamięci i sił, on w Kędzierzynie szedł do konfesjonału. Kiedyś żeśmy go szukali: Ojcze, gdzie jesteś? Nie w pokoju, nie w jadalni, nie w salonie, nie w kaplicy. Od 14.00 siedział w konfesjonale. To był ojciec Leon – chciał spowiadać i on to kochał… – podkreślał kaznodzieja.
Gdyśmy z ojcem mieszkali na jednym korytarzu, ojciec często przygotowywał się do wyjazdu. Powiedział, że on tu przyjechał na chwilę i wyjeżdża do Grodna. Były takie chwile, że ojciec był spakowany, brał dwie, trzy rzeczy, ale zawsze jedną – krzyż oblacki. On zawsze oprócz bielizny, brewiarza, miał krzyż oblacki – zawsze. On wybierał się w podróż i wybrał się w podróż…
W Lublińcu, gdzie rozpoczynał swoje kapłaństwo, spoczął w kwaterze oblackiej miejscowego cmentarza. Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie…